Forum Chuck Comeau & Sebastien Lefebvre Strona Główna Chuck Comeau & Sebastien Lefebvre
the best guys ever!
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Łośne bazgroły..

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chuck Comeau & Sebastien Lefebvre Strona Główna -> you
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
moose
admin



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kraina wiecznego (!) śniegu. ;)

PostWysłany: Wto 19:30, 30 Maj 2006    Temat postu: Łośne bazgroły..

# więc Łoś prezentuje swoje bazgroły, które układaja sie w dość logiczna całość.. :P narazie zbitka 3ch części.. :P


znaki przydatne przy czytaniu:
- nowa wypowiedź
~ początek wspomnienia
~~ koniec wspomnienia
/ nowy dzień (w opowiadaniu)



~ Pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj. Od samego rana wydawał się być niezwykły. Wszystko było takie piękne, tak bardzo optymistyczne. Dzień minął wspaniale. Wieczorem stwierdziłam, że pójdę się przejść. Ubrałam się ciepło i ruszyłam w stronę wielkiego parku, który od małego uwielbiałam. Świeży śnieg skrzypiał pod nogami, a w powietrzu unosił się zapach drzew. Jak zwykle usiadłam na lekko zaśnieżonej, drewnianej ławeczce w samym środku parku i spojrzałam w niebo.
Mijały długie minuty. Czułam, że zaczyna mnie boleć głowa. „To pewnie z powodu świeżego powietrza” – pomyślałam. Ale z każdą chwilą ból był silniejszy. Jakiś chłopak mnie minął, dziwnie się przyglądając. Chwilę później poczułam, że słabnę…

/ Otwarłam oczy. Głowa już mnie nie bolała. Przynajmniej nie tak bardzo. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś jasno oświetlonym pokoju z pomarańczowymi ścianami. Leżałam na dużej, wygodnej kanapie.. Jednak to nie była moja kanapa. Nagle do mnie dotarło: „ja nie jestem u siebie! Boże, gdzie ja jestem?!”. Usiadłam na kanapie i starałam się uspokoić. Nagle do pokoju wszedł chłopak.
-Ooo, już się obudziłaś – rzucił i podał mi kubek gorącej herbaty.
-A gdzie ja tak właściwie jestem?
-W moim pokoju.
-Co ja tu robię?
-Nie pamiętasz?
-A co mam pamiętać?
-Jak siedziałaś w parku, a gdy przechodziłem nagle spadłaś z niej i straciłaś przytomność. Albo najpierw straciłaś przytomność, a potem spadłaś? Nie wiem.
-I ty mnie tu przyniosłeś?
-A miałem cię tam zostawić? Do rana zamieniłabyś się w kostkę lodu.
Zastanowiłam się przez chwilę.. –No tak. Dzięki – rzuciłam, uśmiechając się do nieznajomego bohatera. Teraz dopiero zauważyłam, że był bardzo przystojny. Specyficzny wyraz twarzy, piękny uśmiech, białe zęby i wprost idealne oczy.. Gdy się odwrócił, zauważyłam związane w kitkę dredy.
Wstałam i podeszłam do niego. – Jestem Kathryn, a ty?
-Pierre. Miło cię gościć, Katryn. ~~



~ / Siedzieliśmy Z Pierre na kanapie, wlepiając się w ekran telewizora, w którym emitowana była jakaś marna komedia. Minęły już prawie 2 tygodnie, od mojego wypadku w parku. Ostatnie 2 tygodnie były najbardziej.. ekscytującymi (?) w moim życiu. Za sprawą Pierre, oczywiście. Każde wolne popołudnie spędzaliśmy razem – grając w kosza, włócząc się do rana po mieście, czy chociażby siedząc na kanapie i oglądając telewizję.
Pierre okazał się wspaniałym kumplem – razem ze znajomymi tworzyli świetną paczkę i mieli nawet swoją kapelę. Nie opowiadał mi o swojej „pracy w zespole”, ale mi to wcale nie przeszkadzało…~~

~ / Mijały dni. Tygodnie… Stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Poznał mnie z jego przyjacielem z kapeli – Chuck’iem. Razem z nim właśnie, w wieku 13 lat powstał Reset. Ale Pierre twierdzi, że chyba skończy z Resetem. Ponoć jest nawet człowiek na jego miejsce – David, więc nie ma czym się przejmować… I tak właśnie zrobił. ~~

~ / Po kolejnym miesiącu nie byliśmy już kumplami. Łączyło nas coś więcej. Było mi z nim dobrze – nigdy nie było nudno, nie było bezsensownego siedzenia w domu, tylko jedne wielkie jaja. Robiliśmy wiele rzeczy. Skakaliśmy z wielkich urwisk do oceanu, galopowaliśmy po dzikich lasach i nadal graliśmy w kosza. Pierre był kimś wyjątkowym.
/ Pewnego dnia przyszedł do mnie wcześnie rano. Miał czarną, zimową kurtkę, ciemne spodnie i czapkę na głowie.
- Hey – rzucił i cmoknął mnie w policzek.
- Coś się stało?
- No tak jakby.
Usiadłam obok niego. – Hm?
- Wiesz, tak jakoś stwierdziłem, że muszę coś w sobie zmienić. Idąc do ciebie, jak zwykle przechodziłem koło parku, a zaraz potem koło…
- Gabinetu pani Grey – wpadłam mu w słowo.
- No właśnie…
- Nie mów że...
- Właśnie – zdjął czapkę. – Pozbyłem się dredów.
Przede mną siedział mój Pierre, który w ogóle nie wyglądał jak mój Pierre. Co prawda, miał te same oczy, te same rysy, jednak czegoś mi w nim brakowało. Zamiast ciemnych, długich za ramiona dredów miał bardzo krótkie włosy. Z sekundy na sekundę coraz bardziej mi się podobał.
- Pierre, ty głuptasie… Chodź tu.. – i przytuliłam go mocno.
- To nie jesteś zła?
- No co ty! – poczochrałam mu włosy. – W końcu mogę to robić.
- No to super! – uśmiechnął się i pocałował mnie…~~

Tamten dzień także pamiętam. Właściwie pamiętam każdy dzień. Każdą minutę. Wypad w góry, nad morze, każdą lekcję gry w kosza, każdy mecz tenisa. Wszystko. A teraz? Mogę jedynie usiąść na tej ławce w parku i czekać na to, że może kiedyś znowu tędy przejdzie…



Od tamtych dni minęło już wystarczająco dużo czasu, aby się pozbierać i nie rozpaczać nad wszystkim. Nad tym, co się skończyło, nad tymi chwilami, które zapewne nigdy już nie wrócą. I chociaż tak naprawdę nie pamiętam, dlaczego się rozstaliśmy, to i tak mi go brakuje. Nadal mam z nim kontakt telefoniczny, ale to jednak nie to samo. On nie wie, że się przeprowadziłam.
Jednak nowe miasto, nowa praca, nowe otoczenie.. To dawało mi energię na dalsze życie. Co prawda, czasami słyszałam gdzieś jego nazwisko – jakieś artykuły w gazetach, czy chociażby ich piosenki w radio. Ale dawałam radę, nie załamywałam się.

/ Był słoneczny dzień. Szłam tymi samymi ulicami, jak co dzień, zmierzając do pracy. Kolejny czarno-biały dzień w moim życiu. W pracy nic nowego. Potem zakupy i spowrotem do mieszkania. Przechodząc przez park, tak bardzo podobny do tamtego parku, jak zwykle rzuciłam okiem na fontannę, młodych ludzi na ławkach, a wychodząc na tablicę ogłoszeń. I wtedy poczułam jak robi mi się gorąco. Z wielkiego plakatu uśmiechały się do mnie po kolei twarze Chucka, Jeffa, Davida, Seba, noo i jego – Pierre. Zauważyłam także napis „Simple Plan” oraz informację o koncercie w przyszłym tygodniu…

/ Siedziałam na kanapie i patrzyłam się na bilet, który kupiłam wczoraj. Nie wiem, co mnie pokusiło, żeby go kupić. Może to przez chęć ujrzenia jego twarzy, tak dawno niewidzianej? Jednak do koncertu było coraz mniej czasu.

/ W przed dzień koncertu miotały mną dziwne siły. Nie wiedziałam, co ze sobą robić, czym się zająć… Chodziłam w kółko po pokoju, nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. W końcu zasnęłam jak małe dziecko…

/ Ubrana w ulubione ciuchy (bojówki, czarna koszulka, czapka z daszkiem i czarne trampki) wyszłam z domu grubo przed 20. Miałam wystarczająco czasu, aby dojść na miejsce występu, znaleźć dobre miejsce i rozejrzeć się. Gdy zjawił się ich samochód, zobaczyłam tylko jak wyskakują pojedynczo i udają się do budynku.
Ich muzyka była zniewalająca. Świetnie było znów usłyszeć jego głos, popatrzeć na niego i na resztę. Widać było, że kochają to, co robią. Przez cały czas, niestrudzenie, skakali po całej scenie i uśmiechali się do ludzi. Po koncercie wyszli do fanów i rozdawali autografy. Postanowiłam podejść. Założyłam ciemne okulary, spuściłam czapkę i ruszyłam w ich kierunku. Gdy dopchałam się do Seba, od razu mnie rozpoznał:
- Kathryn, co ty tutaj robisz? – Rzucił.
- Postanowiłam przypomnieć sobie wasze brzmienie. I twarze też.
- Pierre cię widział?
- Nie. I niech tak zostanie. Chyba nie jestem w stanie zamienić z nim słowa. A co u ciebie?
- Cóż.. Jesteśmy w trasie, więc za bardzo nie ma na nic czasu. Ale można powiedzieć, że jest nieźle.
- To dobrze. Yyy.. Dostanę autograf? Tak po znajomości..?
Seb uśmiechnął się, wziął ode mnie zeszyt i nagryzmolił coś na samym środku. – Dla ciebie zawsze.
- Dzięki. To do zobaczenia kiedyś tam. Wracam do domu – odwróciłam się i ruszyłam ku wyjściu.
- Heeyy! Ale ty nie możesz tak po prostu sobie pójść! Wiesz, co by mi zrobił Pierre, jakby się dowiedział, że ze mną rozmawiałaś!?
- Znając jego nawyki, najpierw by cię zjechał, potem poszlibyście na piwo i cała sprawa poszłaby w zapomnienie.
Seb spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. – Dobra, nie było pytania, mistrzu. Ale musisz z nim pogadać. Nie daj się prosić. Są dnie, kiedy cały czas o tobie mówi. Chyba, że ma kaca, to wtedy…
- Nie wie jak się nazywa.
- Właśnie.
- Nie, Seb. Wrócę do siebie, zapomnę że tak miło spędziłam tutaj czas, a jutro wstanę o 12 i spędzę normalną niedzielę.
- Kathryn..
- Powodzenia! I nie przestawajcie robić tego, co robicie! – Rzuciłam na pożegnanie, cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w stronę domu.

/ Wracając, przechodziłam przez park. Z oddali słychać było dzwony, wybijające północ. Szłam najwolniej jak potrafiłam.
Usiadłam na murku, otaczającym nieczynną już fontannę i spojrzałam w idealnie czyste lustro wody. Otwarłam zeszyt – od razu rzucił mi się w oczy ogromny napis „Love you, Kathryn – SEB!”.
- Zawsze ci się tak podpisywał – usłyszałam za swoimi plecami.
Ten głos poznałabym wszędzie. Na każdym końcu świata.
- I nigdy nie potrafił niczego przede mną ukrywać – byłam już pewna, że to on.
Odwróciłam się i spojrzałam prosto w piwne oczy Pierre…




# jeśli sie podoba, to dam wiecej. chociaz niektozi i tak wiedza co bedzie dalej. ale mala reklama nie zaszkodzi :D:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marceluś xD




Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 19:02, 08 Cze 2006    Temat postu:

No ja wiem i chce nineteenth Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
moose
admin



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kraina wiecznego (!) śniegu. ;)

PostWysłany: Czw 21:41, 08 Cze 2006    Temat postu:

ale cicho, reklama potrzebna Razz byc pomogla, a nie marudzisz Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marceluś xD




Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 8:46, 10 Cze 2006    Temat postu:

Nie wiesz ze ja jestem zrzędliwy Kabałoś Razz I tylko next mnie potardfi zaspokoic na moment przynajmniej


Dobra a teraz reklama:


LUDZISKA CZYTAJTA TO !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
moose
admin



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kraina wiecznego (!) śniegu. ;)

PostWysłany: Sob 20:49, 10 Cze 2006    Temat postu:

za mala Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Offiecka_mee




Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: karton kolo śmietnika nr 13 (jak powieje wiatr to 16)

PostWysłany: Sob 16:17, 29 Lip 2006    Temat postu:

jap ishe jakiegos posta zeby to forum nie umarlo...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
moose
admin



Dołączył: 21 Maj 2006
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: kraina wiecznego (!) śniegu. ;)

PostWysłany: Śro 14:27, 23 Sie 2006    Temat postu:

hehe to ja tez cos dopisze xD chociaz it ak to forum umrze ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Chuck Comeau & Sebastien Lefebvre Strona Główna -> you Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin